piątek, 11 maja 2012

Nareszcie!


Obama powiedział to, czego wszyscy się od niego spodziewali. Zwolennicy od dawna czekali, aż wprost poprze małzeństwa par homoseksualnych, do czego wzywali go już wielokrotnie. Z kolei przeciwnicy czekali tylko, aż spełnią się ich najgorsze przypuszczenia, to znaczy, że Obama pokaże swoją prawdziwą twarz radykalnego lewaka i niszczyciela tradycyjnych wartości. Stało się i wszyscy powinni być zadowoleni. Lewica, bo po raz pierwszy w historii urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych opowiedział się za pełnym równouprawnieniem homoseksualistów - nawet jeśli ma to na razie głównie znaczenie symboliczne. Prawica, bo będzie miała dodatkowy argument w nadchodzących wyborach, łatwiej będzie wzbudzać "Baracknophobię" wśród części obywateli.

W nadchodzących wyborach oba obozy polityczne okopują się na swoich pozycjach: lewica idzie w lewo, prawica w prawo. Trudno jednoznacznie stwierdzić czy to dobrze, czy to źle. Dobrze, bo poglądy polityczne znowu stają się wyraziste, ludzie na nowo widzą, że dokonywanie wyborów politycznych ma znaczenie. Źle, bo wyrazistość poglądów łatwo przeradza się w radykalizm, rośnie i tak już wysoka polaryzacja społeczna, polityka staje się nie konkurencją, a wojną.

Jakby nie było, dokonała się kolosalna zmiana w porównaniu z antyideologicznymi latami 90., których ukoronowaniem była kampania wyborcza roku 2000, kiedy dość zgodnie (i - jak widać dziś z perspektywy czasu - całkowicie fałszywie) uważano, że obaj kandydaci właściwie niczym się od siebie nie różnią. Dziś, w roku 2012, różnice widać gołym okiem i nikt przy zdrowych zmysłach nie może stwierdzić, że to kto wygra nie ma żadnego znaczenia, choć - tak naprawdę - na miejscu Romneya powinien stać Santorum, który zdaje się być znacznie bardziej reprezentatywnym przedstawicielem dzisiejszej GOP.


Widać też ofiary - umiarkowanych polityków z dawnych lat, jak najnowszy poszkodowany: republikański senator od 36 lat, Dick Lugar, którego za skłonność do dogadywania się z Demokratami właśnie pokonał w prawyborach kandydat Tea Party. Choć to Republikanie skłonniejsi są do "wycinania" ze swoich szeregów centrystów (o czym pisałem jakiś czas temu), to u Demokratów dzieje się to również - choć na mniejszą skalę i znacznie mniej spektakularnie.

Przed wyborami Obama również postawił na ideologiczną wyrazistość - stąd, na przykład,  Zasada Buffetta i zwrócenie uwagi na problem nierówności. Otwarte wsparcie małżeństw osób tej samej płci jest częścią tej strategii, dlatego też Obama zrobił to wcale nie dlatego, że kilka dni wcześniej zrobił to wiceprezydent Biden i prezydent Obama został niejako wywołany do odpowiedzi. To najwyżej przyśpieszyło wypowiedź prezydenta o kilka tygodni, ale prędzej czy później padła by ona w trakcie kampanii tak czy siak

Jeśli coś rzeczywiście zaważyło na powiedzeniu tego właśnie teraz, to być może sprawa młodzieńczego incydentu Mitta Romneya, o której napisał "Washington Post". Nastoletni Mitt, uczęszczając - jak przystało na syna gubernatora - do prywatnej i ekskluzywnej szkoły, był prowodyrem ataku na młodszego kolegę, geja, który wyróżniał się utlenionymi włosami i sporą grzywką. Mitt stwierdził, że "to jest złe i tak być nie może", po czym razem z kolegami obezwładnił chłopaka i uciął mu grzywkę nożyczkami. Romney twierdził najpierw, że niczego takiego nie pamięta, a w końcu zdobył się na ogólne stwierdzenie, że jest mu przykro, jeśli jego "żarty" kogoś uraziły.


Choć w kwestii praw gejów Romney nie jest Santorumem (który zupełnie jak niektórzy nasi politycy, stawia na równi homoseksualizm z pedofilią i zoofilią), to jednak kontrast między nim a Obamą i tak jest w tej kwestii ogromny. Kiedyś, jeszcze jako "umiarkowany Republikanin", popierał, na przykład, adopcję dzieci przez pary homoseksualne - dziś, wspiera konstytucyjny zakaz małżeństw jednopłciowych. Jego problem (jeden z wielu) polega na tym, że w tej kwestii znajdują się w mniejszości - małżeństwa osób tej samej płci wspiera ponad 50 procent Amerykanów, a wśród młodszych obywateli poparcie jest jeszcze większe. A to między innymi ich głos będzie w listopadzie decydujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz