środa, 13 czerwca 2012

O jedną głowę za daleko

W komentarzu do wydania na DVD pierwszego sezonu Gry o Tron, twórcy serialu, David Benioff i D. B. Weiss wyjaśniają, że w odcinku 10, Fire and Blood, jedna z zatkniętych na pikach odciętych głów jest gumową głową.... George'a W. Busha.


Być może na pierwszy rzut oka trudno go poznać z powodu doprawionej, skołtunionej fryzury, ale głowa na lewo od biednej Septy Mordane [1:08] to bez wątpienia mina byłego prezydenta.


Weiss i Benioff stwierdzili: 
Głowa George'a [W.] Busha pojawia sięw kilku scenach dekapitacji. To nie wybór, to nie deklaracja polityczna. Musieliśmy użyć takiej głowy, jaką mieliśmy.
Wielu internautów słusznie zadaje pytanie czy to ma znaczyć na planie Gry o Tron przewalają się gumowe głowy byłych prezydentów? Zaprawdę, trudno uwierzyć, że na planie jednego z najdroższych seriali w historii telewizji brakuje pieniędzy na profesjonalną scenografię. 

Dotychczas na pytania o ewentualne analogie w serialu między polityką Westeros  i polityką rzeczywistą, Benioff ani Weiss słusznie odpowiadali, że są przeciwko jakimkolwiek świadomym aluzjom. W dodatku, gdyby o poglądach autorów wnioskować na podstawie powiązań rodzinnych (co bardzo często może mylić, oczywiście), to w przypadku Benioffa są one raczej prorepublikańskie. Jego ojciec, Stephen Friedman, jest byłym CEO Goldman Sachsa (sic!) i do dziś zasiada w radzie nadzorczej bankowego giganta, który miał jak najlepsze relacje z ostatnią republikańską administracją. W dodatku w roku 2005 Friedman został mianowany przez tego samego Busha członkiem tzw. President's Intelligence Advisory Board, ciała doradzającego prezydentowi w sprawach wywiadowczych.

Głowa Busha może sobie tkwić obok zacnej Septy i jeszcze zacniejszego Neda Starka, ale nie znaczy to, że jest to pozytywny kontekst. Bez względu na to czy był to świadomy żart Benioffa i Weissa, czy żart kogoś niższego rangą na planie, czy przemyślny chwyt marketingowy (zwłaszcza w kontekście najnowszego plakatu Gry o Tron), czy przypadek (nie sądzę), nie powinno się było zdarzyć. Można Busha nie lubić, ale nie wydaje mi się, żeby ktoś odważył się zrobić to samo z głową nawet nie urzędującego prezydenta, ale choćby Billa Clintona czy Jimmy'ego Cartera. Nie uchodzi i tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz