niedziela, 8 lipca 2012

Skumbrie w tomacie

Śmieszna sprawa. Gubernator Luizjany, Bobby Jindal (wschodząca gwiazda Partii Republikańskiej), podpisał ustawę pozwalającą na opłacanie z funduszy stanowych szkół religijnych. Valarie Hodges, członkini stanowej Izby Reprezentantów, Republikanka i sympatyczka Tea Party, głosowała za ustawą, ale dziś jest oburzona, bo okazuje się, że (o zgrozo!) ustawa pozwala na finansowanie szkół RÓŻNYCH religii:
Popieram nauczanie podstaw religii Ojców Założycieli, to znaczy chrześcijaństwa [sic!], w szkołach publicznych i prywatnych. (...) Niestety, nie będzie ono ograniczało się do religii Założycieli.
Honest mistake. Pani Hodges nie wiedziała, po prostu, że "religijny" nie musi oznaczać "chrześcijański". Nie wiedziała również (i pewnie dalej nie wie), że Ojcowie Założyciele byli mało chrześcijańscy. Za to wie już, że nowe prawo pozwoli na finansowanie z budżetu stanowego "radykalnych islamistów", czemu jest - rzecz jasna - przeciwna.


Niby nic takiego, ot, kolejna przypowieść o dogmatyzmie dzisiejszych Republikanów, którzy  w ogóle nie oglądając się na ewentualne skutki forsują swój program ekonomiczny i społeczny niczym religię (co niekiedy, jak widać, jest jednym i tym samym). Pal sześć, kiedy skutkiem jest jedynie dyskomfort jakiejś stanowej posłanki, ale konsekwencje takiego fanatyzmu bywają czasami znacznie poważniejsze.

W 2010 roku władze Colorado Springs (tego od doktor Quinn), miasta znanego ze swojego prawicowego i libertariańskiego podejścia, w imię oszczędności i walki z deficytem dokonały ogromnych cięć w budżecie. Oprócz zlikwidowania części oświetlenia ulicznego, miejskich toalet, koszy na śmieci w parkach oraz komunikacji miejskiej w weekendy, obcięto też budżet policji i - tak właśnie - straży pożarnej, zmuszając na obu instytucjach redukcję zatrudnienia i sprzedaż śmigłowców.

Wcześniej w referendum mieszkańcy miasteczka zdecydowanie odrzucili podniesienie podatku od nieruchomości, (jednego z najniższych w kraju), który o ponad 10% zwiększyłby miejski budżet, i w ogóle jakichkolwiek podatków, konsekwentnie obniżanych od 1990 roku. W efekcie, władze miejskie zachęcały do wolontariatu, samodzielnego zbierania śmieci, koszenia miejskich trawników etc. "Zmierzamy niemalże w stronę modelu 'zrób-to-sam'", oznajmiał z dumą jeden z miejskich radnych. Ale - co oczywiste, choć może nie dla władz Colorado Springs - zbieranie śmieci to niejedyna funkcja władz miejskich.

Właśnie trwa dogaszanie największego pożaru w historii Kolorado, który zniszczył wiele domów w Colorado Springs, drugim największym mieście w stanie. Zginęły na szczęście jedynie dwie osoby, ale konieczna była ewakuacja kilkudziesięciu tysięcy. Raczej nie dało się zapobiec katastrofie, ale z pewnością miejscowej straży pożarnej walczyłoby się z ogniem lepiej, gdyby miała więcej pieniędzy - i więcej ludzi.


Kiedy wybuchły pożary, trzech republikaskich kongresmenów z Kolorado zażądało od władz federalnych  sprzętu i większych funduszy. Żeby było zabawniej, wszyscy głosowali w Izbie Reprezentantów za tzw. Planem Ryana, sztandarowym projektem gospodarczym swojej partii, który dramatycznie obniżał federalne wydatki - tak, także na straż pożarną. Efekt? W Do walki z pożarami w Colorado Springs U.S. Forest Service (Straż Leśna) musiała pożyczać śmigłowce z Kanady - tak jak robiła to rok wcześniej przy okazji pożarów w Teksasie i na Alasce.

What's the matter with Colorado (Springs)? chciałoby się zapytać. Odpowiedź: z grubsza to samo co z Kansas., niestety. Ale jest nadzieja. Pani Hodges z Luizjany, tłumacząc swój sprzeciw wobec ustawy o szkołach religijnych, wyjaśnła: "Kiedy spojrzy się na szczegóły ustawy, pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi na temat długofalowych skutków, jakie mogą przynieść owe zmiany". Lepiej późno niż wcale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz