niedziela, 23 września 2012

"Także także występują"

Ostatnim kandydatem spoza Partii Demokratycznej i Republikańskiej, który miał jakiekolwiek szanse na wygraną był Ted Roosevelt równo sto lat temu. Owszem, dwadzieścia lat temu Ross Perot zdobył prawie dwadzieścia procent głosów, ale nigdy nie miał szans na głosy w kolegium elektorskim.

Oto krótki przegląd "także także występujących" w tegorocznych wyborach prezydenckich.

  • Gary Johnson, Partia Libertariańska. Były republikański gubernator Nowego Meksyku. Przegrawszy (surprise, surprise) walkę o nominację GOP, został kandydatem libertarian. Jak to oni, wyznaje zasadę, że im mniej państwa, tym lepiej. Jest przeciwny wojnom. popiera obniżenie podatków, cięcia wydatków (także wojskowych) i większe swobody obywatelskie: w tym równouprawnienie małżeństw homoseksualnych, prawo do aborcji i zalegalizowanie narkotyków. Od marihuany nie stroni, ale kawy i alkoholu nie pije.
    • Największe sukcesy Libertarian: 1% w wyborach prezydenckich 1980 roku i 1 głos elektorski w roku 1972. 

  • Jill Stein, Partia Zielonych. Pani doktor z Massachussets. Walkę o nominację swojej partii wygrała m.in. z Roseanne Barr. Postuluje wprowadzenie "Zielonego Nowego Ładu" Popiera ją Noam Chomsky.
    • Największe sukcesy Zielonych: 2,7% w wyborach prezydenckich w 2000 roku i prawdopodobnie odebranie zwycięstwa Alowi Gore'owi.

Ta dwójka została zarejestrowana w wystarczającej liczbie stanów by - przynajmniej w teorii - móc zdobyć 270 głosów elektorskich, ale lista kandydatów jest ZNACZNIE dłuższa. Oto co ciekawsi:
  • Andre Barnett, Partia Reform, czyli była partia Rossa Perota. Były żołnierz i model, obecnie drobny przedsiębiorca. Umiarkowany konserwatysta. Po filmiku jakim zachęca do głosowania na siebie (i, co ważniejsze, do wpłacania datków) niewiele można powiedzieć o jego programie. Za to on sam wygląda w nim na bardzo smutnego - tak już chyba ma.

  • Roseanne Barr nie rezygnuje, nominowana przez Partię Pokoju i Wolności. Jej główny postulat: zakończenie wszystkich wojen, legalizacja marihuany, nacjonalizacja przemysłu i takie tam.


  • Jack Fellure, Partia Prohibicji, istniejąca od roku 1869. Partia zdobywa od lat kilkaset głosów w całym kraju, ale i tak udało jej się podzielić. Powodem sporu jest fundusz powstały w latach 30., dający partii około 8 tysięcy dolarów rocznie. Fellure opowiada się - oczywiście - za wprowadzeniem prohibicji, ale nie tylko. Jest też za delegalizacją alkoholu, tytoniu, hazardu, pornografii i homoseksualizmu. Kandydat jest chyba bardzo strachliwy, bo w całym internecie jest tylko jedno jego zdjęcie, w dodatku zamazane.


  • Peta Lindsay, Partia Socjalizmu i Wolności. Panna Lindsay nie ma jeszcze 35 lat, więc nie może zostać wybrana na prezydenta, ale może kandydować. Jej partia opowiada się za "przejęciem banków" i "zakończeniem kapitalizmu". 

  • Merlin Miller, Amerykańska Partia Trzeciej Drogi (A3P). Były producent filmowy z ewidentnie złymi doświadczeniami w Holywood, które jego zdaniem znajduje się pod kontrolą "żydowskich syjonistów". Założył firmę producencką tylko dla białych ludzi, do A3P też mogą należeć wyłącznie biali. Za to lubi się z Ahmadineżadem.


  • Randall Terry, niezależny. Właściwie to interesuje go tylko aborcja. To znaczy walka z aborcją i Obamą. 

Są też i kandydaci, którzy prowadzą "kampanię", choć nie znajdą się na karcie do głosowania w żadnym stanie, ale których można wpisywać (write-in):
  • Nagi Kowboj czyli Robert Burck. Występuje na Times Square, udziela ślubów, jego wzorem jest Nancy Reagan, wierzy w życie pozaziemskie, określa się jako "bardzo konserwatywny". Swoją kandydaturę ogłosił już w 2010 roku, ale o jego kampanii wyborczej jakoś nie słychać.
  • Da Vid, Partia Światła - "holistyczna partia nowego paradygmatu politycznego", "synteza partii Demokratycznej, Republikańskiej, Libertariańskiej i Zielonej", której  głównym postulatem jest "synergia".

  • Zwykły Joe "Malarz" Schriner. Z zawodu - uwaga - malarz pokojowy. Startuje od 2000 roku. Mistrz ciętego dowcipu i aforyzmu (Nigdy nie sikaj na ogrodzenie pod napięciem). "Zwykły człowiek, zdrowy rozsądek, niezwykłe rozwiązania" - na przykład podział dużych miast na mniejsze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz