wtorek, 18 grudnia 2012

Małe wielkie zmiany w amerykańskim Senacie.

Republikanie będą mieli pierwszego czarnego senatora od 1979 roku, a Południe wyśle do senatu czarnoskórego mężczyznę po raz pierwszy od czasów tzw. Rekonstrukcji, czyli sklejania Stanów Zjednoczonych po wojnie secesyjnej. Gubernator Karoliny Południowej, Nikki Haley, nie mianowała ani Stephena Colberta (och!), ani Jenny Sanford, ale kongresmena Tima Scotta

Tim Scott

Partia Republikańska robi co może, żeby pokazać swoją różnorodność, otwarcie na mniejszości, które masowo odrzuciły kandydata partii w wyborach prezydenckich. Wybór Scotta jest, oczywiście, istotny. Jedyny urzędujący czarny senator (sic!) będzie Republikaninem, a nie Demokratą. Niestety, kiedy Scott przeniesie się z południowego skrzydła Kapitolu do północnego, Republikanie stracą swojego jedynego czarnego członka Izby Reprezentantów, co najdobitniej pokaże jak krótka jest w tej kwestii ich ławka. Dla porównania: Demokraci będą mieli około czterdzieściorga. 

Prawdziwym testem dla GOP będą specjalne wybory de senatu za dwa lata, kiedy Scott z pewnością będzie ubiegał się o nominację swojej partii, a potem o wsparcie wyborców Karoliny Południowej. Mimo wszystko jednak, decyzja pani gubernator jest bardzo istotna z jeszcze innego, symbolicznego powodu. Scott zasiądzie w senacie dokładnie 10 lat po tym, jak odszedł z niego inny przedstawiciel Karoliny Południowej - Strom Thurmond, który dożył setki, z czego połowę życia jako senator. Thurmond, najpierw Demokrata, potem Republikanin, znany był ze swojego wsparcia dla segregacji rasowej, i niechęci do czarnych (która nie przeszkodziła mu spłodzić dziecka swojej czarnej służącej). Żeby było zabawniej, w republikańskich prawyborach do Izby Reprezentantów dwa lata temu, Scott pokonał syna Thurmonda, Paula. Może to i przypadek, ale trzeba przyznać, że symbolicznie składa się to bardzo ładnie i pokazuje, że jakaś zmiana jednak w Partii Republikańskiej zaszła.

Strom Thurmond

PS: Tego samego dnia zmarł Daniel Inouye, blisko dziewięćdziesięcioletni senator z Hawajów (pierwszy raz wybrany jeszcze za kadencji Kennedy'ego) i przewodniczący pro tempore wyższej izby Kongresu, czyli trzecia osoba w kolejce do prezydenckiego fotela. Jego miejsce zajął Pat Leahy z Vermont, o którym wspominałem w recenzji Dark Knight Rises - wielki fan Batmana, który w obu filmach Nolana wystąpił w epizodach. Fajny taki marszałek senatu, nie ma co.

Pat Leahy i Joker

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz